Medycyna ewolucyjna jest paradygmatem klinicznym, którego podstawowe założenia teoretyczne wynikają z darwinowskiej teorii ewolucji.

 Co ciekawe pomimo powszechnego uznania bazowej roli ewolucjonizmu w naukach biologicznych współczesna medycyna nadal opiera się w dużej mierze na koncepcji mechanistycznej. Owa koncepcja zakłada konieczność budowania bardzo ścisłych, precyzyjnych (prawie zero-jedynkowych) modeli zdrowia i choroby oraz tworzenia sztywnych algorytmów postępowania klinicznego.

 Medycyna ewolucyjna tworzy inny – bardziej elastyczny, integratywny i złożony model zdrowia i choroby. W większej mierze niż mechanistyczny model kliniczny koncentruje się on na relacjach pomiędzy organizmem a jego środowiskiem oraz długoterminowych procesach adaptacji i dezadaptacji do zmieniających się warunków zewnętrznych.

 Co to dokładnie oznacza?

 Klasyczny model mechanistyczny zakładał konieczność zdefiniowania jednoznacznych przyczyn zachorowania czyli znalezienia konkretnych czynników patogenetycznych. Te mogły mieć oczywiście złożony i różnoraki charakter, np.: wrodzonych predyspozycji (uwarunkowanych genetycznie), ekspozycji na jakieś czynniki szkodliwe (np. chorobotwórcze drobnoustroje, toksyny), niedoborów pokarmowych itd. Zawsze jednak dążono do znalezienia jednoznacznego wyjaśnienia przyczyny konkretnej choroby i stworzenia powtarzalnego algorytmu postępowania klinicznego. Model patogenetyczny starał się również jednoznacznie definiować granice zdrowia i choroby – stany te były wyraźnie oddzielone od siebie i zawsze jakościowo różne.

 Teoretycy i praktycy medycyny ewolucyjnej oczywiście nie ignorują znaczenia budowania precyzyjnej diagnozy czynników patogenetycznych danej choroby oraz znajdowania skutecznych metod jej leczenia.

 Starają się oni jednak zbudować bardziej złożony, mniej sztywny model zdrowia i choroby uwzględniający więcej potencjalnych zmiennych wpływających na nasze samopoczucie.

 Model ewolucyjny zakłada, iż człowiek żyje w określonych warunkach środowiskowych, które znacząco i trwale wpływają na funkcjonowanie jego organizmu.

 Procesy długoterminowej adaptacji skutkują modyfikacjami strukturalnymi i fizjologicznymi pozwalającymi organizmom na jak najlepsze dostosowanie się do wymogów środowiskowych. Zazwyczaj w świecie przyrody skala zmienności środowiskowej jest na tyle niewielka, iż pozwala to stopniowe ukształtowanie się optymalnego wzorca przystosowawczego. Oznacza to, że konstytucjonalne zmiany adaptacyjne są zawsze bardzo powolne – można je raczej rozpatrywać w skali całych pokoleń, zmian w obrębie gatunku.

 Poszczególne osobniki mogą jedynie doraźnie dostosowywać się do zmieniającego się środowiska.

 Ewolucja jest więc procesem powolnym, ale raczej nie kierunkowym i naznaczonym pewną niestabilnością. To nie stały postęp a suma przypadków, rzadkich sukcesów ewolucyjnych i znacznie częstszych porażek. Pamiętajmy na każdy żyjący dziś gatunek rośliny czy zwierzęcia przypadają setki, czy raczej tysiące tych, które wymarły w ciągu milionów lat historii życia na Ziemi.

 Co to oznacza dla człowieka? I jaki ma to związek z jego zdrowiem?

 Po pierwsze wydaje się, iż proces ewolucji stricte biologicznej człowieka raczej dobiegł już końca. Aby postępował on dalej, nasze środowisko musiałoby zmieniać się w miarę stabilnie, a grupy ludzkie poddane presji ewolucyjnej powinny być stosunkowo niewielkie i izolowane. Ewolucja potrzebuje bowiem czasu i małe zmienności grupy (vide słynne zięby Darwina – małe populacje na izolowanych wyspach poddane długie presji ewolucyjnej).

 Ani jeden z tych warunków nie jest obecny co najmniej od około dziesięciu tysięcy lat czyli czasów rewolucji neolitycznej. Od tego czasu możemy mówić jedynie o postępującej koewolucji genetyczno-kulturowej. To, co się zmienia to nasze środowisko społeczno-kulturowe (ono ulega swoistej ewolucji) i nasze sposoby adaptacji do niego. Nie zmienia się w sposób dostrzegalny biologiczne wyposażenia człowieka – jesteśmy dalej tacy sami jak dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy lat temu.

 Zupełnie inny jest jednak otaczający nas świat niż owe dwadzieścia lat temu – i co ważne ty my sami go sobie stworzyliśmy budując cywilizację.

 Rewolucja neolityczna w sposób zasadniczy zmieniła warunki bytowania rodzaju ludzkiego w każdym istotnym wymiarze życia. Wymieńmy tylko te najważniejsze – osiadły tryb życia, rolnictwo, hodowla (ekspozycja na kontakt ze zwierzętami), ogromny wzrost gęstości zaludnienia, rosnąca złożoność struktur społecznych, nowe (i stale zmieniające się) wzorce kulturowe, nieustanny rozwój technologii. Wszystko to razem było i jest zmiennymi środowiskowymi o intensywności i szybkości pojawiania się niespotykanymi nigdy wcześniej w historii naszego gatunku. Ani też i żadnego innego gatunku w historii życia na Ziemi, ani zwierzęcia, ani rośliny.

 Ta konkluzja pozwala nam przejść do twierdzenia drugiego.

 Procesy adaptacyjne (rozumiejąc to jako modyfikacje funkcjonalne organizmu człowieka) nie dotrzymują kroku intensywności zmian zachodzących w jego otoczeniu.

 Zacznijmy od naszej biologii. Modyfikacje stricte fizjologiczne o charakterze adaptacyjnym w kontekście zmienności środowiskowej są niezwykle rzadkie w okresie post-neolitycznym (być może jednym z nielicznych jest pojawienie tolerancji laktozy w niektórych populacjach). Zdecydowanie w tym kontekście częściej dochodzi raczej ujawnienia się mechanizmów dezadaptacyjnych, przykładem jest na przykład epidemia otyłości czy wzrost liczby zachorowań na cukrzycę w ostatnich latach (o tym niżej).

 Zmiany funkcjonalne (głównie psychologiczne) w kontekście zmienności środowiskowej są jedynie nieco bardziej prawdopodobne. Faktycznie łatwiej jest nam zmieniać nasze systemy przekonań czy też określone wzorce nawykowe niż konkretne uwarunkowania biologiczne. Na tym zresztą opierały się idee zmiany poprzez słowo: koncepcje wychowywania, edukowania, szkolenia i prowadzenia terapii różnorakich psychologicznych. Wszystkie one miały na celu i dalej mają poprawienie naszych zdolności przystosowawczych do środowiska – tak biologicznego, jak społeczno-kulturowego.

 Jednak jest i tu jednak pewna granica adaptacji: nasze genetyczne dziedzictwo dalej odgrywa potężną rolę również w obszarze funkcjonowania psychospołecznego. Zdecydowanie trudniej od schematów poznawczych jest bowiem ludziom modyfikować biologicznie uwarunkowane reakcje emocjonalne. Dzieje się to nawet wtedy, gdy okazują się one być dla nas jednoznacznie niekorzystne i nieprzystosowawcze.

 Jako że tempo zmian środowiskowych w ostatnich kilkudziesięciu latach uległo jeszcze większemu przyspieszeniu, oznacza to, że nasze organizmy poddane są rosnącej presji adaptacyjnej. To w oczywisty sposób wzmaga towarzyszący temu dystres i jego niekorzystne zdrowotnie następstwa.

 Z tego zaś wynika wniosek trzeci.

 Nie jesteśmy w stanie uchronić się przed narastającym dystresem cywilizacyjnym wycofując się z aktywnego życia społecznego. To raczej fantazmat, rousseouwska idea ucieczki od świata, która nie jest realnie atrakcyjna dla większości z nas.

 Co możemy więc zrobić?

 Medycyna ewolucyjna daje tu klarowną odpowiedź. Nie ignorujmy znaczenia wpływów środowiskowych – każdy podlega temu wpływowi, nie ma też możliwości uniknięcia dystresu towarzyszącego rosnącej zmienności. Taka koncepcja w sposób zasadniczy zmienia nasze podejście do prób zrozumienia przyczyn zdrowym lub chorym i do końca sztywnych granic pomiędzy tymi dwoma stanami. Korzystając z narzędzi medycyny ewolucyjnej możemy trafniej określić zarówno co jest przyczyną pogorszenia naszego samopoczucia, ale też jakie możemy podjąć działania zapobiegawcze.

 Nie jesteśmy w stanie oczywiście zmienić predyspozycji stricte biologicznych – te są genetycznie uwarunkowane i mało modyfikowalne. Możemy jednak ograniczyć negatywne następstwa zdrowotnych długotrwałego dystresu poprzez poprawienie jakości naszych zdolności adaptacyjnych.

 Oznacza to, iż będziemy szerzej niż do tej pory przyglądać się przyczynom naszych schorzeń – starać się reflektować różnorakie, potencjalne czynniki chorobotwórcze. Możemy uwzględnić też wpływ czynników środowiskowych na stan naszego zdrowia i skoncentrować się na złożonych oddziaływaniach profilaktycznych. Jednym z nich będzie próba zmodyfikowania naszych dysfunkcjonalnych schematów kognitywno-emocjonalnych i będącym ich następstwem nieadekwatnych wzorców nawykowych. Cywilizacyjnie uwarunkowana zmienność środowiskowa sprawia, iż nabyte ewolucyjnie wcześniej schematy i wzorce są często teraz bardziej szkodliwe niż pomocne. Oczywisty przykład to dieta – niegdyś spożywanie dużej ilości tłuszczy miało uzasadnienie (biologiczne zabezpieczenie na czas głodu), dziś jest tylko źródłem potencjalnych problemów zdrowotnych.

 Reasumując – medycyna ewolucyjna daje potężne narzędzia poznawcze pozwalające lepiej rozumieć przyczyn tak powszechnych obecnie chorób cywilizacyjnych. Pozwala nam też znaleźć najbardziej efektywne metody skutecznej profilaktyki i leczenia tychże schorzeń.